(1) „Proszę pana, a tak w ogóle, to w jakim charakterze zabiera pan tu u nas w Polsce głos w sprawach mediów dla Polaków…? Jakim tytułem wtrąca się Pan w te sprawy…?”
(2) „Na miejscu doradców pana prezydenta [Obamy] starałbym się zapewne pogłębić i poszerzyć jego wiedzę na temat Polski”.
(3) „Nie podejrzewam Panią [Swietlanę Cichanouską) o złą wolę, domyślam się raczej braku odpowiedniej wiedzy”.
Powyższe trzy cytaty to słowa wysokich przedstawicieli rządzącej prawicy, odpowiednio: sędzi Trybunału Konstytucyjnego, dalej – ministra sprawiedliwości, a ostatni wicemarszałka Sejmu. Te 3 losowe wyimki są częścią szerszego zjawiska, zgodnie z którym każdy, kto nie wypowiada się z uznaniem o polityce PiSu może liczyć na mało dyplomatyczne pouczenie najpełniej streszczające się w słowach „albo się doucz, albo siedź cicho i się nie wtrącaj”. Znamienne, że przytoczone wyżej uwagi i ostrzeżenia kierowane są do obcokrajowców. A grono nieprzyjaznych PiS-owi i niedouczonych nie-Polaków okazuje się być całkiem spore i niebylejakie.
Należy do niego były prezydent USA, który stwierdził, że Polska staje się krajem autorytarnym – w związku z tym na doszkalanie chętnie skierowałby go minister Zbigniew Ziobro (cytat 2). Szkolenie należałoby także zorganizować amerykańskiemu dyplomacie, który do wyboru nowego ambasadora USA w Polsce pełni jego rolę – Krystynie Pawłowicz nie podoba się, że odniósł się krytycznie do projektowanych przez PiS zmian, które, jeśli wejdą w życie, zlikwidują pluralizm mediów w Polsce (cytat 1). Jedno miejsce na turnusie doszkalającym powinno przypaść też liderce białoruskiej opozycji, bo goszcząc w Polsce miała czelność rozmawiać z polską opozycją, a nie tylko z Ryszardem Terleckim (cytat 3).
Jak powinno wyglądać szkolenie, po którym nikt już nie wpadnie na niemądry pomysł, by zadzierać z PiSem? Wiemy, że Ryszard Terlecki przeprowadził karkołomną próbę reedukacji Cichanouskiej, wysyłając do niej list, w którym wyjaśnił, dlaczego źle postąpiła, spotykając się z polską opozycją i wyłuszczył konkretne braki w jej wiedzy na temat Polski. Jaśniepański, lekceważący i moralizatorski ton względem Swietlany Cichanouskiej miał niestety smutny dla Terleckiego finał, bo w konsekwencji to nie ona przepraszała obrażonego polityka PiSu, ale to Terlecki jeździł do Wilna, by się pokajać przed Cichanouską (nota bene, czy nie jest policzkiem dla naszego jaśniepaństwa, że dziesięciokrotnie mniejsza od Polski Litwa jest głównym rozgrywającym unijnej polityki względem Białorusi i głównym ośrodkiem działania białoruskiej opozycji?) Myślę, że bardziej skuteczne szkolenie mógłby zorganizować Swietlanie Cichanouskiej na przykład pisowski senator Stanisław Karczewski, który ma odpowiednią wiedzę nie tylko na temat pisowskiej Polski, ale dysponuje też faktami na temat Białorusi, o których liderka białoruskiej opozycji może nie mieć pojęcia. Pamiętamy przecież, że jako marszałek Senatu udał się na wycieczkę do Mińska, a tam osobiście poznał Aleksandra Łukaszenkę. Po powrocie nie mógł się nachwalić białoruskiego dyktatora, który, jak mówił Karczewski, okazał się być „takim ciepłym człowiekiem”. Swietlana Cichanouska prawdopodobnie ma zgoła odmienne zdanie o Łukaszence, nie tylko dlatego że od miesięcy więzi jej męża. Gdyby nie zdążyła się schronić na Litwie, pewnie osobiście też doświadczyłaby „dobroci” Łukaszenki, podobnie jak wielu białoruskich opozycjonistów. Na pewno więc z senatorem Karczewskim miałaby o czym rozmawiać – wśród tematów mogłoby być przestrzeganie praw człowieka, prawa do zgromadzeń czy wolność słowa. Przed szkoleniem dotyczącym Polski należałoby jednak zadbać o odpowiedni dobór źródeł dla kursantki. Gdyby przed ostatnią wizytą w naszym kraju Swietlana Chichanouska właściwie się przygotowała i na przykład posłuchała kilku serwisów informacyjnych emitowanych w publicznym Polskim Radiu, na pewno nie obraziłaby PiSu, spotykając się z opozycją, a Ryszard Terlecki nie musiałby pisać do niej listów. W tych serwisach bowiem opozycja w najlepszym razie nie istnieje – w potoku peanów na cześć Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego po prostu nie ma miejsca na wspominanie kogoś, kto psuje idylliczny obrazek idealnego państwa rządzonego przez najlepszego premiera i nieskalanego prezesa. Jeśli jednak Cichanouska bardzo upierałaby się, by dowiedzieć się czegoś o opozycji, która mimo niechęci władzy wciąż istnieje, to przecież wystarczy włączyć publiczną telewizję – po jednym wydaniu „Wiadomości” białoruska opozycjonistka na pewno zrezygnowałaby z nieroztropnego pomysłu, by spotykać się z polską opozycją – według pracowników TVP ta jest przecież „totalna”, „pod wpływem obcej agentury”, „igra losem Polaków”, a poza tym jest „NIEDEMOKRATYCZNA”. Rodzi się tylko pytanie, czy Swietlana Cichanouska byłaby zdziwiona, że pisowska władza o polskiej opozycji mówi podobnie jak reżim Łukaszenki o opozycji białoruskiej?
Myślę, że szkolenie Amerykanów – prezydentów, dyplomatów, wszystkich- także najlepiej byłoby zacząć od krótkiego przeglądu „Wiadomości”. Trzeba Amerykanom pokazać, z jaką to wolną amerykanką mamy w Polsce do czynienia i z jakimi trudami przychodzi się mierzyć władzy. Na początek proponowałbym pokazać im ten materiał, w którym polską opozycję porównuje się do uzbrojonych dzikusów, zwolenników Donalda Trumpa, którzy w styczniu wdarli się do Kongresu USA, bo byli niezadowoleni z wyników prezydenckich wyborów. Pamiętamy, że PiSowi również ciężko było się otrząsnąć z przegranej Trumpa. Czy dlatego pracownicy TVP postanowili pocieszyć swoich mocodawców i wpadli na haniebny pomysł, by porównać półnagich, uzbrojonych po zęby republikańskich chuliganów do wybranych w demokratycznych wyborach posłów, którzy pracują w polskim Sejmie i patrzą władzy na ręce? Mniejsza jednak o motywy, wróćmy do szkolenia – jak Amerykanie zobaczą, z jaką dziczą musi zmagać się pisowska władza, jak przekonają się, jak rozbisurmanione jest polskie towarzystwo, któremu wolność ewidentnie uderzyła do głowy, to może łatwiej im będzie przyznać, że trzeba zrobić z tym wreszcie porządek. Amerykanie powinni zrozumieć, że niezależne media, zwłaszcza te z rodowodem amerykańskim, tylko przeszkadzają i w związku z tym trzeba je zlikwidować. Poza tym Krystyna Pawłowicz powiedziała przecież, że w sprawach mediów dla Polaków, to głos mogą zabierać tylko Polacy. Nie dodała tylko, że wyłącznie Polacy z PiSu. Uważam, że wykład sędzi Pawłowicz byłby dobrym zwieńczeniem szkolenia dla Amerykanów. Sędzia słynie z bezkompromisowych osądów i mogłaby rozwiać wszystkie wątpliwości na temat wolności i demokracji w Polsce. Swój wykład o tym, że jest tylko jedna racja i jeden słuszny przekaz mogłaby sędzia Pawłowicz rozpocząć od powtórzenia własnych słów sprzed kilku miesięcy: „kto ogląda TVN to wiadomo bez badań, że jest głupi”.
Przez kilka lat rządów pisowskich jaśniepanów zdążyliśmy przyzwyczaić się, że według tej formacji mało kto jest godzien szacunku. Jednak w oparach absurdu, w jakich unosi się nasz kraj pod rządami Jarosława Kaczyńskiego, najgorsze jest to, że w tym samym czasie, w którym jaśniepaństwo instruuje najbardziej demokratyczne kraje na świecie, czym jest wolność i demokracja, kieruje Polskę i Polaków w stronę autorytarnej Białorusi.