Kochani, miał być koniec historii, ale skoro nie nastąpił, warto przybliżyć zmiany, które zaszły w Polsce po 1989 r. Dotyczą praktycznie wszystkiego, ale największe piętno odcisnęły na mentalności Polaków. Skrystalizowały się 2 wrogie plemiona zamieszkujące wschodnie rubieże UE, część słów została wyparta z języka polskiego, a inne zmieniły znaczenie, co tym bardziej uniemożliwia porozumienie.
Kto czytał Rok 1984 Orwella wie, że człowiek myśli słowami, więc nadanie im nowej, wygodnej dla władzy treści spowoduje mentalną rewolucję. Ponieważ od 1989 r. rzeczywistą władzę sprawuje Kościół katolicki, warto prześledzić, jakie spustoszenia wywołało to w umysłach Polaków i w języku polskim.
Przed Wami alfabet naszych czasów. Publikuję go od jesieni 2021 r. w tygodniku Fakty po Mitach.
Aborcja i apostazja
Z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego, a przecież obydwa terminy oznaczają odrzucenie. Pierwszy odrzucenie ciąży, czyli odmiennego, biologicznego stanu organizmu, drugi – wytworu ludzkiej myśli, a więc wywołanego przez wiarę odmiennego stanu umysłu. Nikt nie rodzi się katolikiem, rasistą, ksenofobem, homofobem, wielbicielem kleru, zygot, żołnierzy wyklętych czy PiS. Dopiero złe wychowanie i niewłaściwe towarzystwo wykształcają w człowieku nienawiść i pogardę dla wszystkich myślących, czujących i czyniących inaczej niż nakazuje religia.
Zgodnie z powszechnie panującą dulszczyzną, Polacy są tolerancyjni, ale tylko w stosunku do tych, którzy cicho, w domu, po kryjomu. Niech usuwają ciąże, ale o tym nie mówią, jak 150 tys. Polek rocznie. Niech dokonują apostazji, ale się tym publicznie nie chwalą na FB, Twitterze, Instagramie, bo to zachęca innych. Tym bardziej, że niebiosa się nie otwierają i pioruny nie karzą jawnych grzeszników.
Wściekły sprzeciw Kościoła katolickiego dotyczy w takim samym stopniu aborcji, jak apostazji, bo obydwa działania oznaczają ubytek wiernych. Aborcja – potencjalnych, apostazja – rzeczywistych. W konsekwencji to mniejsza taca i kurcząca się trzódka, którą można indoktrynować, zatruwać religijnym jadem, pozbawiać zdolności samodzielnego myślenia i ostatecznie za grube pieniądze i przywileje sprzedawać prawicowym politykom jako wyborców.
Dokonujących aborcji przedstawia się jako morderców dzieci, już nawet bez wcześniejszego doprecyzowania, że nienarodzonych, aby społeczna skala potępienia była większa, bo dzieci to skarb, 500+, przyszłość narodu. Apostatów też zrównuje się z mordercami, poprzez sklasyfikowanie, w Kodeksie prawa kanonicznego, odstępstwa od Kościoła jako jednego z przestępstw ciężkich (kan 1364 § 1), które tak jak przeprowadzenie lub dobrowolne poddanie się aborcji podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa, czyli automatycznej, bez nakładania przez biskupa (kan. 1398). Poniekąd na szczęście, bo polscy biskupi mają tyle roboty z ukrywaniem przestępstw pedofilskich, że i tak nie mieliby czasu na osobiste karanie grzechów aborcji i apostazji.
Prof. Joanna Senyszyn